„Prawdziwe ojcostwo to nie kwestia biologii” – poznaj historię Mateusza
Mateusz jest tatą biologicznym dla swojej młodszej córki Zosi i tatą z wyboru dla starszej – Julii. Dołączył do niej i jej mamy, kiedy po poważnych życiowych komplikacjach przyjechał z Gdańska do Warszawy. Wszyscy razem tworzą patchworkową rodzinę, chociaż nie zawsze byli tak szczęśliwi, jak obecnie.
Poznaj lepiej historię Mateusza, Julii i Zofii:
Mateusz to ojciec, którego historia zaczyna się nie od początku, ale od końca, jak sam mówi – od momentu, gdy stare plany legły w gruzach, a życie pokazało mu, że droga do rodzicielstwa może być równie nieprzewidywalna, co piękna. Dziś, jako tata dwóch córek, Julii – córki z wyboru i Zofii – córki biologicznej, Mateusz stanowi przykład, że ojcostwo to nie tylko rola, ale świadoma decyzja o odpowiedzialności i zdolności do podjęcia codziennych wyzwań.
Ojciec z wyboru
Jego droga rozpoczęła się w momencie, gdy miał 25 lat. Wtedy wszystko wydawało się uporządkowane – związek, marzenia o wspólnej przyszłości, własnym biznesie i rodzinie. Rozpad relacji, upadek firmy i przeprowadzka z Gdańska do Warszawy zburzyły jego dotychczasowy świat. Te dramatyczne zmiany sprawiły, że Mateusz musiał zacząć wszystko od nowa. To właśnie ten moment był fundamentem dla czegoś zupełnie nowego. Zrozumiał, że w życiu nie ma jednej, utartej ścieżki – są jedynie wybory, które kształtują naszą przyszłość.
W Warszawie spotkał kobietę, która już miała za sobą trudną historię macierzyństwa. Mateusz stanął przed wyborem: zaakceptować czy nie. Uczucie do parterki sprawiło, że podjął decyzję, że „bierze wszystko z dobrodziejstwem inwentarza”. To właśnie ten moment – decyzja, by w pełni zaangażować się w życie Julki i jej mamy – stał się jednym z najważniejszych punktów zwrotnych w jego życiu. Jego zaangażowanie przerodziło się w codzienną walkę o budowanie relacji, zdobywanie zaufania i tworzenie nowej definicji ojcostwa. „Julka miała niecałe pięć lat, gdy się poznaliśmy”. Była wychowywana przez mamę samodzielnie. To był pierwszy raz, kiedy ja miałem takie poczucie, że nie dzieje się nic złego” – wspomina Mateusz.
Początki bycia ojczymem były bardzo dobre, gdyż dla niej byłem czymś nowym i w końcu pojawił się ktoś dodatkowy kto poświęcał jej uwagę. Zmieniało się to jednak z czasem, kiedy Julka dorastała. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania: budowanie więzi z dzieckiem, które nie znało innego „taty” (który byłby z nią na co dzień), a także konieczność odnalezienia równowagi między uczuciami do dziecka a własnymi potrzebami. Jednym z ważnych momentów było pojawienie się jego biologicznej córki Zofii. Dynamika rodziny uległa zmianie. Pojawienie się nowego członka rodziny przyniosło ze sobą nie tylko radość, ale też konieczność podziału uwagi, co sprawiło, że relacje uległy przetasowaniu. Julka, która już zdążyła przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, poczuła, że nagle traci część uwagi, do której przywykła. Mateusz doświadczył wtedy konfliktów, frustracji, a także ogromnego poczucia winy.
Terapia – punkt zwrotny
Jednak zamiast uciec w milczenie, zdecydował się na kolejny, równie ważny krok – poszedł na terapię. „Decyzja o rozpoczęciu terapii była dla mnie prawdziwym gamechangerem. Przez 2,5 roku intensywnej pracy nad sobą, relacjami z Julką, Zofią, żoną, a nawet z teściową. Poszedłem tam z konkretną trudnością, a wyszedłem z rozwiązaniem wielu innych moich problemów ” – mówi Mateusz. Proces ten pozwolił mu nie tylko uporządkować własne emocje, ale także zbudować z Julką indywidualną relację, która ugruntowała się mimo początkowych trudności. To pozwoliło też zrozumieć, że bycie ojcem to proces ciągłego uczenia się. Z czasem zrozumiał, że nie wystarczy jedynie być obecnym – trzeba być autentycznym, otwartym i odważnym, mówić o swoich emocjach, zarówno tych radosnych, jak i trudnych.
Mateusz nie postrzega swojego ojcostwa jako roli, którą pełni tylko na chwilę. To codzienna praca – czasami pełna drobnych zwycięstw, a czasami naznaczona rozczarowaniami i frustracjami. Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, ale także uczył, jak cieszyć się małymi, codziennymi momentami. Dla niego to właśnie te drobne rzeczy stanowią motor napędowy – pewność, że córki mają ciepłe śniadanie przed wyjściem do szkoły, że dotarły do niej na czas, czy że wróciły bezpiecznie do domu. „Mam dla kogo się starać, mam dla kogo trochę żyć, zmieniać świat. Bo to one będą w tym świecie żyć” – podkreśla.
Jego historia to dowód na to, że każdy mężczyzna może odkryć w sobie zdolność do miłości, empatii i odpowiedzialności, niezależnie od stereotypów związanych z ojcami, którzy nie są biologicznymi rodzicami. Ta empatia może mieć różną formę i przejawiać się w tym , że właśnie mają gotowe śniadanie. Spotkał się też z sytuacjami, w których społeczne oczekiwania i formalne bariery – takie jak ograniczenia wynikające z przepisów prawnych – tylko potwierdzały, że bycie tatą wymaga determinacji. „Nie ma systemowych rozwiązań, które pomagają sprawnie funkcjonować ojcom, którzy nie są ojcami prawnymi, tego bardzo potrzebujemy” – podkreśla. Mimo to wspólnie z żoną tworzy patchworkową rodzinę, w której każdy zasługuje na równą uwagę i miłość.
Mateusz może być inspiracją dla wszystkich mężczyzn, którzy obawiają się, że ojcostwo jest zarezerwowane tylko dla tych, którzy wpisują się w tradycyjne wzorce. Udowadnia, że prawdziwe ojcostwo to nie kwestia biologii, ale świadomego wyboru, co czyni go idealnym Ambasadorem kampanii „Facet na 100 PRO”.
Na pewno Ty też masz swoją historię o ojcostwie – podziel się nią w social mediach i zainspiruj innych! Pamiętaj aby wstawić #Facetna100Pro! Z autorami najciekawszych historii będziemy się kontaktować i przyznawać nagrody!