„Nie pomagam w domu, ja go współtworzę”- poznaj historię Daniela
Kiedy urodził się jego młodszy syn, Daniel z żoną postanowili, że to on przez kolejne dziewięć miesięcy pozostanie z dziećmi w domu. Dominik i Józef, czyli „kierownicy”, na początku dali mu wycisk, ale szybko opracowali plan działania. Teraz Daniel tworzy „męskie kręgi“, z żona prowadzą warsztaty dla par oraz organizuje wyjazdy w góry wraz z innymi ojcami i mężczyznami.
Poznaj lepiej historię Daniela, Dominika i Józia:
„Mam dwóch synów – kierownika starszego i kierownika młodszego” – mówi Daniel, 32-letni ojciec dwóch pełnych życia chłopaków – 3,5-rocznego Dominika i 1,5-rocznego Józia. W jego słowach słychać dumę, czułość i ogromne zaangażowanie. Zdecydowanie nie jest to jednak opowieść o „bohaterze”, który tylko „pomaga” w domu. To historia faceta, który tworzy dom, buduje relację z dziećmi, uczy się siebie i daje swoim synom coś więcej niż tylko obecność – bliskość, bezpieczeństwo i sprawczość.
Daniel nazywa siebie liderem i towarzyszem. To jego własna definicja ojcostwa. „Od samego początku idę z nimi i wyznaczam pewien cel, do którego chcę, żebyśmy wspólnie doszli. Jednocześnie staram się aktywnie słuchać i mieć otwarte uszy na to, co oni chcą mi pokazać.” Lider, ale nie dyktator. Kompas, ale nie GPS. To jedno z kluczowych założeń, które wyznaczają podejście Daniela do wychowania dzieci.
Trudne początki
Nie ukrywa, że początki były trudne. W październiku 2023 urodził się jego młodszy syn – Józio. Postanowił po rozmowie z żoną, że przez kolejne dziewięć miesięcy pozostanie z dziećmi w domu, żeby móc spędzić z nimi jak najwięcej czasu a żona będzie pracować dalej w ramach swojej działalności. W pierwszych dniach był zagubiony. Wszystko działo się naraz – jedno dziecko chciało spać, drugie domagało się zabawy. Ale zamiast panikować, Daniel stworzył plan i konsekwentnie zaczął go realizować. Dzięki temu z każdym dniem rodziły się kolejne rytuały – poranne spacery do sklepu, wspólne czytanie książek, obserwowanie pociągów, za którymi jego dzieciaki przepadają. „Wpadaliśmy w pewien rytm a ja bardzo to polubiłem” – przyznaje.
Dziś jego synowie towarzyszą mu w wielu codziennych zadaniach, a on czuje się w tej roli jak w żadnej innej – w pełni obecny i zaangażowany. „Kiedy moja żona potrzebuje gdzieś wyjść, nie ma problemu – wrzucam Dominika i Józia do łóżka, każdy zasypia po swojej stronie. To jest efekt pracy, którą wykonaliśmy.”
Praca, chociaż nie ta zawodowa, jest jednym z filarów jego ojcostwa. Praca nad sobą, nad emocjami, nad komunikacją z dziećmi. Daniel nie boi się mówić o trudnych chwilach. „Wychowanie w bliskości jest trudne i jednocześnie fantastyczne, bo uczysz się czegoś ważnego o samym sobie.” Nie ucieka przed złością, nie udaje, że smutku nie ma. Mówi wprost: „Zdarzają się trudne emocje moje, których jeszcze nie potrafię wypowiedzieć ani nazwać.” Kiedy jego dziecko przewraca się i płacze, nie mówi, że nic się nie stało. Przeciwnie – stara się być w tym razem z nim.
Kluczowe jest poczucie sprawczości
Daniel zdecydowanie odrzuca rolę „pomocnika”. W jego domu nie ma podziału na tego, kto „pomaga”, i tego, kto „ogarnia”. Jest współtworzenie. „Ja mój dom współtworzę, ja nie jestem pomocnikiem w moim domu absolutnie. Jeśli nie mam kompetencji, nabędę je. Założę trzy razy źle pieluchę – trudno. Nauczę się za czwartym razem.” Takie podejście nie jest nadal czymś oczywistym – Daniel prowadzi kurs dla narzeczonych i mówi, że wiele osób się początkowo dziwi, bo pojawia się stereotypowe myślenie. Wiele kobiet myśli, że „chłop i tak sobie nie poradzi”. „Nie odbierajcie nam sprawczości – my to potrafimy” – odpowiada. Widzi, jak to wpływa na relacje – kiedy kobieta wciąż powtarza partnerowi, że „sobie nie poradzi”, po setnym razie on już po prostu się wycofuje. I traci nie tylko on – tracą dzieci, traci też związek.
Bycie obecnym ojcem wpłynęło dobrze na relację między nim a jego partnerką. „W małżeństwie, w rodzicielstwie ważne jest to, żeby iść razem. To nie jest tak, że jestem na szczycie góry i krzyczę do mojej żony: ej, gdzie ty jesteś? Nie, jesteśmy razem, idziemy razem.” Daniel widzi ogromną wartość w różnicach – inaczej reaguje niż jego żona, inaczej wykonuje pewne czynności. Ale to nie znaczy, że ktoś robi to gorzej.
Ojcostwo zweryfikowało wiele jego wcześniejszych wyobrażeń. „Myślałem, że to będzie przygoda życia – i jest! Ale jednocześnie Dominik bardzo szybko mnie zweryfikował – przez półtorej roku wstawałem co 40 minut w nocy, spałem nad nim na fotelu.” Były chwile zmęczenia i frustracji, ale – jak mówi – ogromnie pomogło mu wejście z otwartą głową. Zamiast oczekiwań postawił na akceptację. Zrezygnował też ze schematów na rzecz elastyczność.
Daniel to facet, który nie potrzebuje medali ani pochwał. Uczestniczy w męskich kręgach, razem z dzieciakami i innymi ojcami wyjeżdżą na wyprawy. On po prostu jest – każdego dnia, świadomie i z sercem. Uczy się, czasem błądzi, ale nigdy nie przestaje iść ramię w ramię z Dominikiem i Józkiem. Dlatego jest idealnym Ambasadorem.
Na pewno Ty też masz swoją historię o ojcostwie – podziel się nią w social mediach i zainspiruj innych! Pamiętaj aby wstawić #Facetna100Pro! Z autorami najciekawszych historii będziemy się kontaktować i przyznawać nagrody!